• Przygody m?odych prawników

    B?d?cy na uniwersytecie studenci sp?dzaj? okres na wyk?adzie a czekaj? na swojego nauczyciela akademickiego. Z zainteresowaniem przegl?daj? notatki natomiast zastanawiaj? si? jednakowo? instruktor b?dzie pyta?, my?l? o tym spo?ród wielk? obaw?.. w ko?cu owo ?wiczenia, wskutek tego by? mo?e si? nawin?? nawet jaka? wej?ciówka. Wej?ciówka owo kolokwium na sam arche zaj??, o ile si? go nie zda, to nie wolno udziela? si? w dalszej cz??ci zaj??. Na pewno jest owo du?o fajniejsze ani?eli na sam koniec, jak no tak w?a?ciwie nikt si? tego nie liczy. Nauczyciel spó?nia si? 15 minut a nie mówi s?ynnego zdania wyci?gamy karteczki. ?akowie s? usatysfakcjonowani. Przedmiot, jaki wyk?ada pedagog owo prawo rodzinne i opieku?cze – inaczej nader trudne zagadnienia zwi?zane spo?ród ?yciem codziennym, rodzin? a opiek?. W dodatku od momentu pocz?tku roku, co zaj?cia dotychczasowy kolokwia, ergo behawior Profesora by?o tym dziwniejsze. Przyszed? oboj?tnie jaki taki markotny, niezadowolony, zafrasowany za? przygn?biony. Jakby co? si? sta?o spo?ród jego domownikami. Zacz?? pochmurnie przemyka? ?wiczenia, za? zaw?dy dotychczasowy to aktywne lekcje – najciekawsze ze wszystkich na studiach, facet po prostu mia? energi?, któr? przekazywa? innym osobom w zastraszaj?cym tempie. Po pó?godzinnym prowadzeniu zaj??, zadzwoni? mu telefon, momentalnie wybieg? spo?ród sali, nawet nie zamkn?? za sob? drzwi, domy?la? si?, i? konieczne b?d? bezp?atne porady prawne. Po dziesi?ciominutowej rozmowie wróci? do sali ze szklanymi oczami. Roztrz?sionym g?osem oznajmi?, ?e dnia dzisiejszego nie b?dzie w tej chwili d?u?ej prowadzi? zaj??. Wyszed? z sali. My dodatkowo po paru minutach opu?cili?my lekcje za? przechadzaj?c si? po uczelnianym korytarzu s?yszeli?my pog?oski na rzecz naszego wyk?adowcy. Podobno jego tata umiera i dopiero co spisuje wola przy notariusza.